Saturday, January 7, 2023

Tydzień 2

Nie myłem się już chyba przez tydzień
I od tygodnia nie wstałem z łóżka
Do kibla może, lecz bezmyślnie
Od łez, od popiołu brudna poduszka
Brudna od tłuszczu, jak me ubranie
Śmierdzę straszliwie, mam to w dupie
Po co się kąpać, przebierać, czesać
Jeśli i tak jesteś przecież trupem
Na ten sam sufit ciągle pusto patrzę
Pęknięcia wszystkie znam i zadrapania
W labirynt myśli ciemnych uwięziony
Ariadno, poślij nić dla zratowania
__________________________________________________

Nie myłem się już chyba z tydzień
I od tygodnia nie wstałem z łóżka
Do kibla może, całkiem bezmyślnie
Od łez, od popiołu, brudna poduszka
Lepka od tłuszczu, lepkie ubranie
Przynoszą coś nie do przełknięcia
Beton, trociny, może tłusty kamień?
Poskubię trochę, poślę ciche bluzgi
Bez siły, złości, by już znikło danie
Aby się inni nie wpieprzali w duszę
W najintymniejsze, samotne spadanie
Śmierdzę straszliwie, mam to w dupie
Kąpać, przebierać, czesać się, golić?
Gnijącym jestem przecież trupem
Prócz bólu wszystko mnie pierdoli
Na ten sam sufit ciągle pusto patrzę
Pęknięcia znam wszystkie, zadrapania
W labirynt myśli ciemnych uwięziony
Ariadno, uprządź nić dla ratowania
Jasną, świetlistą nić nie do zerwania
Nie wolno zgubić szlaku w ciemności
Bo tam się kryje potwór najgorszy
Co mięsem własnym go karmiłem
A teraz już pożre mnie w całości
Jestem bezwolny, nie mam resztek siły
By precz porzucić barłóg przegniły
Bez krzyża wprawdzie on, bez zniczy
Trup ten sam leży, ta sama mogiła

 

No comments:

Post a Comment

Copy ENABLE FOR MOBILE TEMPLATE