Jesienna Miłość
Gdy zakochanych pragnie zmoczyć
Marznący deszcz listopadowy
Bo się spotkają wieczorem w parku
Kiedy im krople kapią na głowy
A czas zimowy krąży w zegarku
Ławki jak statki w kałużach płyną
Krople schwytane w stożki świetliste
Z deszczu latarnie gwiazdy malują
Nawet w noc chmurną, nieprzejrzystą
Dla nich gwiaździste szlaki nad głową
Martwymi liśćmi wiatr zagra w wista
Przytulą ciemne ich zakamarki
Gdzie nie zagląda światło latarki
Tam ich nie złowi zazdrosne oko
Księżyca nie ma, chmury wysoko
Deszcz przegnał ludzi, uziemił ptaki
Krople spływają w dół po językach
I kapią zimnem za kołnierzyki
Marzną na wietrze śliny strumyki
Dłonie macają kurtek suwaki
Nieznośnie prędkie, manierą głodną
Czasem przyświecić trzeba komórką
Czułość namiętną ma być, nie godną
Poumierały letnie świetliki
Co blady ogień dają kochankom
W oczach i tak im tańczą ogniki
I nie potrzeba świerszczy muzyki
Na ławce kurtka wystarczy nadto
Noc ich przykryje czarnym płaszczem
Drżących, wtulonych w siebie na ławce
Stanisław Miłkowski
Warszawa 22.03.2024