Wednesday, June 16, 2021

Odeszłaś II

Czemu tak bardzo, bardzo boli

To co nie miało boleć wcale

Nawlekam mój ból na zimną żyłkę 

Jak cenne zbieram go korale

Gdyby to "żegnaj" tak nie rwało

Miłość nie miała by znaczenia 

W dupie znaczenie mam miłości

Rozpacz mnie łupie do samych kości

Boli że ciągle dźwiga mnie ziemia 

I w ciemnym znikam, brudnym kanale

Łzą chcę po twym policzku spłynąć

Pragnę cię chlebem karmić czarnym

Zamiast promyczka słońca przychylić 

Niebo co czarne jak me myśli czarne

To wcale przecież miało nie boleć

I rzucić miałem cię jak skarpetki

Z ulgą, bez żalu, znoszone, stare

Tak się gra w życie, rosyjską ruletkę

Coś mi tam w głowie uczyniła 

Ty jędzo, wiedźmo, czarownico

Łzy wypełniają, zalewają oczy

Krzywiony bólem mam policzek

Chcę cię zapomnieć, nie pamiętać

Nie chcę by do krwi kłuło mocno

A znowu dojrzeć czyste, jasne niebo

Przez świeżo, szeroko uchylone okno

Nie chcę cię, nie dla ciał jedności

Twojej znów rzeźbić miłością twarzy

Niech zapamiętam cię suką wściekłą

Zabij tą miłość w pożegnalnym darze

Lepiej będzie z tamtym co wymyśli Tobie

Zaplanuje ci życie, troską otoczy stałą

Świat mi nie leży, ja światu bardziej

Żarłocznie pragnę zapomnieć mą małą

Uwolnij wreszcie, błagam mnie od siebie

W grobie tylko znajdę spokój święty

Niech tylko złe zostaną wspomnienia

Czarne odmęty, w nich spienione męty

Znieść tego nie chcę, nie mogę wcale

Nie będę płynął, ja odmawiam

Chcę przestać ruszać nogami, rękami

Na dnie już wolę leżeć mulistym

Z żywym mi mięsem wyrwałaś rany

Wiem, że nie cenisz moich wierszy

Wiem że i tego też nie docenisz

Zawsze wolałaś gruby portfel typów

Co to jak szmatą wytrą tobą ziemię

Już więcej pisać nie potrafię 

Za ciemno i za bardzo boli

Jedno na koniec jeszcze wyznam

Naprawdę istnieć nie mam woli
(Kłamałem, że mnie to pierdoli)

Copy ENABLE FOR MOBILE TEMPLATE