O Czasie (Z Cykadami Da Się)
Cykady cykają cyklami, czasem
Ciągnie się ciągle gwiazd ćwierkanie
Cykl poza cyklem, cykl cykle ściga
Tylko zegara wieczne tykanie
Co bez początku, oraz bez końca
Nigdy celowo nigdzie nie zmierza
Chociaż pozory ma logiczności
Tej wcale nie ma, bo z odległości
Największej oraz z wielkiej bliskości
Przyczyna, skutek, jednym się stanie
W kwarcu kryształach w środku wibruje
Nieśmiertelności ciche wołanie
W atomach Cezu sekund zliczanie
Wśród gwiezdnej ciszy kolędowanie
Z początków świata promieniowanie
Na elektronach rozpraszanie
Grawitacyjne soczewkowanie
Nocnego nieba mapowanie
Trudne entropii porządkowanie
Pod welon czarnych dziur zaglądanie
Samej symetrii nawet łamanie
Teleportacja, kwantów plątanie
Na synchrotronach cząstek zderzanie
Za kostki Pana Boga chwytanie
Bo płatków róży opadanie
Bo cień wydłuży się na ścianie
Bo po policzkach w dół łez spływanie
Zmarszczek na twarzy porastanie
Bo takie smutne jest przemijanie
Dwa tylko razy sam czas stanie
Na narodziny i umieranie
A lek jedyny w piersiach dziewczyny
Między ustami w potokach śliny
W cichym Twym szepcie gdy ja też nie śpię
Choć spotkaliśmy się przecież we śnie
Co strzałka czasu jasno wskaże
Na źrenic horyzoncie zdarzeń