Brat mi kto całował świt czerwony
Z bólu jest bratem mi każdy zrodzony
Pęknięty, rozdarty, w pół podzielony
Zawsze spóźniony, nigdy na czas
Dla mnie jest bratem każdy z was
Zagrajcie znowu szare smutku tony
Ich zapowiedzią był ten świt czerwony
Grajcie na deszczu płynących kroplach
Szepczących cichutko do szyby okna
Pieszczących lekko, niewinnie kwiatki
Głaszczących miękko, wodą między płatki
Krajobraz właśnie kocha się z deszczem
Prosi i błaga, jeszcze, jeszcze, jeszcze
Wicher sukienki zdarł z niego chmury
A ten się spłonił w kolor szary, bury
Deszczu przenikają, przeszywają dreszcze
Mokry dzień, mokre sny, mokre siwe mury
A zamiast serca czarna dziura
Żołądek Ściska strach cęgami
Splątana myśli w głowie chmura
Oj bracia kiepsko chyba z nami
Pamiętam, widziałem niebieski świat
Kołysał łagodnie w błękitnej toni
Tulił do snu, szemrał, szeptał bajki
Nonsens i bezsens, to szach i mat
Sztorm powywracał, potopił łódki
Na niebie znów płonie świt czerwony
Dla mnie jest siostrą, każda skrzywdzona
No comments:
Post a Comment